Racjonalne gospodarowanie według ZUS

Pozostając w tonie ostatniego wpisu nie mogę odpuścić sobie komentarza do aktualnej sytuacji finansowej ZUS. Wszak wydaje mi się to konieczne, jako że ZUS i to zuchwale czyni to niejednokrotnie, ale oceniając nie swoją sytuację finansową. Najczęściej robi bowiem to wobec swoich klientów, jak ładnie przyjęło się owych określać w kuluarach ZUS. Tudzież być może i wobec Ciebie, bo spraw tego rodzaju jest multum na wokandach polskich sądów. Przy czym symptomatyczne jest, że każda z tych ocen kończy się reprymendą dla klienta (Ciebie?), czyli krótko mówiąc – nieprzyjemnościami.

Jeżeli takiej oceny doświadczyłeś, to wiesz o czym mowa. Jeżeli Cię ominęła, to nic straconego. Co się odwlecze, to nie uciecze. Chciałbym się co prawda mylić, ale żelazne reguły racjonalnego gospodarowania według ZUS nie wróżą niczego innego (albo niczego dobrego).

Jednak skoro nie każdy z Was jest wtajemniczony (albo obsłużony, posługując się nomenklaturą kliencką), to wypada mi nieco przybliżyć czym w rzeczywistości jest owa ocena.

Otóż, wiąże się z kontrolą przedsiębiorcy (płatnika składek) lub pracownika (ubezpieczonego). Odpowiednio pod kątem faktycznie prowadzonej działalności lub faktycznego wykonywania obowiązków pracowniczych. A wynika ze strachu przed ewentualną koniecznością wypłaty wyżej wymienionym klientom wysokich świadczeń. Wszak, czy to przedsiębiorca, czy to pracownik mają w takiej sytuacji ustalone wysokie podstawy wymiaru składek. I jakby miał to być czyn przestępny z urzędu powoduje zbadanie ich możliwości finansowych w kierunku opłacania wysokich składek. Przy czym dopóki ewentualność wypłaty wysokich świadczeń nie istnieje, dopóty opłacanie wysokich składek nie wzbudza żadnych wątpliwości i nie wymaga kontroli. Wszystko więc jest w porządku do czasu kiedy przepływ gotówki jest od klienta do ZUS. Gdy strumień pieniędzy ma płynąć od ZUS do klienta, to nagle okazuje się, że klient w sposób nieracjonalny ustalił wysokość podstawy wymiaru składek. Innymi słowy nie stać go na to, a to przecież stoi w konflikcie wobec rachunku ekonomicznego, którego ekspertem jak nikt inny jest ZUS. A jeżeli tak, to podstawa wymiaru składek powinna być niższa. Ba, jeżeli w ogóle powinna być, bo przecież, aby być przedsiębiorcą lub pracownikiem z odpowiednio wysokim zabezpieczeniem społecznym, to jeszcze trzeba być odpowiednio przeszkolonym, wykwalifikowanym i z co najmniej paru letnim stażem w danej branży lub na danym stanowisku. Brak bowiem tych cech to prosta droga do pozorności działań, niezgodnych z zasadami współżycia społecznego, mających na celu wymuszenie niemoralnie wysokich świadczeń z systemu ubezpieczeń społecznych. Skutkiem więc kontroli jest wydanie przez ZUS decyzji o obniżeniu podstawy wymiaru składek (niższe świadczenia z ubezpieczenia) lub o nie podleganiu ubezpieczeniom społecznym (brak świadczeń, bo brak ubezpieczenia). Czyli efektem są wspomniane wyżej nieprzyjemności.

Zapytasz dlaczego? Bo po otrzymaniu decyzji, z którą zapewne się nie zgodzisz, możesz już tylko odwołać się do sądu. Czeka więc Cię czasochłonny, wymagający, trudny i stresogenny proces, podczas którego musisz udowodnić, że to Ty wiesz co jest dla Ciebie najlepsze pod względem finansowym. Że samodzielnie potrafisz odpowiedzieć na pytania co?, jak?, ile? i kiedy?, aby utrzymać się na rynku lub utrzymać siebie i rodzinę.

Problem jednak w tym, że ZUS ma na ten temat zazwyczaj inne zdanie. O czym w hardy i protekcjonalny sposób informuję Cię w decyzji. Stając się niejako Twoim doradcą. Ale czy słusznie? Nie wydaje mi się, bo przecież nie od dziś wiadomo, że to ZUS ma problemy budżetowe, nie potrafi odpowiednio zbilansować kosztów z przychodami, a nade wszystko nie zna podstaw zarządzania działalnością. Oczywiście tych racjonalnych i efektywnych, bo wyżej przedstawionych jest ekspertem. I czy takiego eksperta powinno się słuchać? Śmiem wątpić, skoro jak donoszą media ZUS jest w opłakanej sytuacji finansowej. Mało tego, jest ona na tyle zła, że pod znakiem zapytania stoi kwestia wypłacania… świadczeń. A to w kontekście tego co wyżej napisałem myślę, że nie wymaga już dalszego komentarza.