Macierzyński dla matek zamawiających: ETS mówi nie, a Ty?
W ramach co ciekawszych ale nie do końca jasnych tematów w polskim ustawodawstwie natknąłem się ostatnio na dwa orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. A chodzi ni mniej, ni więcej o tzw. zastępcze macierzyństwo, tudzież umowy o surogację.
W skrócie chodzi o sytuację, w której kobieta za pieniądze przyjmuje, zapłodnioną drogą in vitro, komórkę jajową od pary, która jest niepłodna (tzw. zastępcze macierzyństwo). Po ciąży, na podstawie umowy między tymi osobami, dochodzi do przekazania dziecka jego biologicznym rodzicom, natomiast kobieta, która urodziła dziecko, zrzeka się wszelkich praw do niego (tzw. umowa o surogację). Dodatkowo kobietę rodzącą dziecko nazywa się matką zastępczą, a kobietę, która niejako zleca urodzenie dziecka innej kobiecie, określa się matką zamawiającą.
Kwestii tych bezpośrednio nie regulują polskie przepisy, co nie oznacza jednak, że pośrednio odnoszących się uregulowań w ogóle też nie ma. Można więc powiedzieć, że doktrynalne rozważania mają tutaj spore pole do popisu, ale przeważającym stanowiskiem jest, że taki proceder jest w Polsce niedozwolony. Jakkolwiek nie mam zamiaru się w nie zagłębiać, bo pomysł na ten wpis wziął się w oderwaniu od czynienia na ten temat wywodu. Chciałbym bowiem spróbować zebrać w tym miejscu Wasze głosy, zdania i inne przemyślenia na temat tak samych umów o surogację, co też, w przypadku uznania tego za dozwolone, przyznania z tego tytułu prawa do zasiłku macierzyńskiego. Robię to co prawda pierwszy raz, ale widząc wzrost zainteresowania wpisami na moim blogu, liczę jednocześnie na Wasze aktywne uczestnictwo w komentowaniu. Wszak zasiłek macierzyński w ogólności przeżywa ostatnio spore zainteresowanie (na innym blogu kancelarii także znajdziesz wpis na ten temat TUTAJ). Warto więc może spojrzeć na niego także w szerszej perspektywie, być może i kontrowersyjnej.
Wracając do wspomnianych na wstępie orzeczeń Trybunału, to ten orzekł w nich, że matce zamawiającej nie przysługuje zasiłek macierzyński. Orzeczenia zapadły na podstawie prawa unijnego, które nie ustanawia, po stronie matek zamawiających, prawa do płatnego urlopu, równoważnego z urlopem macierzyńskim lub urlopem adopcyjnym. Przy czym równocześnie Trybunał dodaje, że prawo Unii ma na celu ustanowienie określonych wymagań minimalnych w zakresie ochrony pracownic w ciąży, a państwa członkowskie mogą stosować normy korzystniejsze dla matek zamawiających. Z wyczerpującym opisem zapadłych orzeczeń możesz zapoznać się klikając w poniższy link:
„ETS: matka zamawiająca nie pójdzie na macierzyńskie”
Stąd jak uważasz:
1) Czy państwo powinno uregulować kwestię zastępczego macierzyństwa i jeżeli tak, to co
z zasiłkiem macierzyńskim dla matek zamawiających ?
2) Czy wręcz przeciwnie powinno wyraźne temu procederowi uciąć skrzydła, zakazując go ?
3) Czy też powinno pozostawić temat w obecnym stanie ?
Potrzebujesz indywidualnej pomocy prawnej ?
-> Zadzwoń pod nr 664 414 166
-> Napisz na maila krzysztof.bogusz@sblegal.pl
-> Zarezerwuj termin w Kalendarzu
A jeżeli chcesz mnie bliżej poznać to więcej informacji znajdziesz TUTAJ
Zasiłek macierzyński i urlop macierzyński należy się kobiecie , która fizycznie urodziła dziecko. Jest to swego rodzaju „nagroda” za poniesienie owego wielkiego trudu ciąży i porodu. Z punktu widzenia biologicznego , również początkowa faza rozwoju dziecka urodzonego przez surogatkę zależy od niej. Matka zamawiająca jest swego rodzaju biologicznie obca. Mimo iż obydwoje rodzice zamawiający przekazali swoje komórki surogatce to dziecko rozwija się właśnie pod osłoną biologiczną surogatki. Cały okres ciąży i zaraz po urodzeniu dziecko odbiera właśnie surogatkę za matkę a nie kobietę zamawiającą. Dziecko jest przyzwyczajone do ustroju biologicznego surogacki co praktyczne czyni z niej matkę w większym stopniu niż zamawiającą. Można oczywiście gdybać , kto dał jaką komórkę do zapłodnienia itp , ale nie oto chodzi. Wracając do meritum ; wszelkiego rodzaju „bonifikaty” związane ze sprawami porodu i wczesnego wychowania należą się matce , która fizycznie urodzi to dziecko. Tak przynajmniej wygląda moja optyka.
Ciekawy punkt widzenia i zarazem zgodny z tym co piszę kodeks rodzinny i opiekuńczy – że matką dziecka jest kobieta, która je urodziła. Ale tak jak niektóre kwestie są bezdyskusyjne, tak z niektórymi można polemizować 🙂 Do pierwszych z pewnością należy zaliczyć macierzyństwo jako nadrzędną cechę kobiecości. Po drugich z kolei kwestie biologiczne i kto dał komórkę do zapłodnienia. Wydaje się, że te kwestie są nie bez znaczenia w tym sensie, że choć biologiczną osłonę daje surogatka, to już materiał genetyczny w ogóle od niej nie pochodzi. Stąd teza, że matka faktycznie rodząca (tudzież zastępcza) jest nią w większym stopniu, niż matka zamawiająca, wydawać się może dyskusyjna. Podobnie jak okoliczność, iż dziecko zaraz po urodzeniu odbiera surogatkę jako swoją matkę, a nie kobietę zamawiającą. Przecież zaraz po urodzeniu dziecko nie potrafi zdefiniować tego typu pojęć. Dopiero z czasem dziecka świadomość kształtuje tego typu relację. Tutaj jednak znaczącą rolę odgrywać musi ewentualna umowa łącząca strony i wzajemne z niej wywiązanie się, polegające m. in. na „natychmiastowym” zrzeczeniu się praw do dziecka przez matkę zastępczą (w Polsce bez echa w tym temacie). Na koniec odnosząc się do kwestii zasiłku macierzyńskiego i dla kogo takowy, to przecież matka zastępcza w zamian za urodzenie dziecka otrzymuje od zamawiającej pary określone „wynagrodzenie”, które można traktować jako pewien ekwiwalent zasiłku. Stąd gdyby przyjąć, że i jej należy się zasiłek, choć dziecka faktycznie po urodzeniu już nie wychowuje, to byłaby podwójnie „wzbogacona”, a matka dająca materiał genetyczny nie miałaby żadnego finansowego wsparcia.
Nadto znalazłem ciekawy artykuł w tym temacie:
http://natemat.pl/59569,surogatka-urodzi-dziecko-za-pieniadze-jak-dziala-biznes-wynajmowania-brzucha-w-polsce