Kontrole ZUS w spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością

Temat kontroli ZUS w spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością był już na blogu poruszany kilkukrotnie. Nie sposób jednak o temacie owych kontroli zapomnieć skoro nadal są kontynuowane. I to tym bardziej jeśli Sądy w swych orzeczeniach potwierdzają słuszność wydawanych przez ZUS decyzji.

Tak było w jednej spraw, której jestem pełnomocnikiem. W skrócie sprawa dotyczy znanej już kombinacji większościowego wspólnika, będącego prezesem spółki z jednoczesnym jego zatrudnieniem na umowę o pracę. Przy czym słowo „kombinacji” tylko z pozoru brzmi tutaj pejoratywnie, bo jeżeli weźmie się pod uwagę, że składki do ZUS są (były) odprowadzane, praca jest (była) rzeczywiście wykonywana, o charakterze odmiennym od funkcji prezesa, a i występuje (występował) w spółce drugi wspólnik, zaangażowany w jej rozwój i inicjujący ważne uchwały, co do których następnie stosuje się (stosował się) ów „kombinujący” większościowy wspólnik, to w mojej ocenie o pejoratywnym znaczeniu powyższego słowa nie powinno być mowy.

Jest jednak jedno ALE, które przejawia się w pojęciu podporządkowania pracowniczego. Wprawdzie trafnie uznaje się, że podporządkowanie jest cechą charakterystyczną i wyróżniającą stosunek pracy od innych stosunków prawnych, to jednak trzeba mieć na uwadze, że zawsze należy analizować szczególne okoliczności danej sprawy. Tak też z pozoru wydawało się, że czyni Sąd I instancji. Wskazywało na to szczegółowo i obszernie prowadzone postępowanie dowodowe. Tymczasem koniec końców Sąd I instancji wszelkie szczegóły pominął skupiając się li tylko na kwestii proporcji udziałów w spółce i odwołując się do tradycyjnego modelu podporządkowania pracowniczego. W tym zakresie Sąd postanowił oprzeć się na stosunkowo odległym orzecznictwie, bo z lat 90-tych, które w istocie nawet nie było adekwatne do realiów rozstrzyganej sprawy. Szczerze byłem i jestem tym zdumiony, albowiem dotychczas przyzwyczajony byłem do tego, że to ZUS nie czyta uzasadnień wyroków, a tylko ich tezy.

Tymczasem pozostało mi złożyć apelację, co zresztą uczyniłem ze sporym zaangażowaniem i wiarą w dokładne przyjrzenie się sprawie przez Sąd II instancji. W tym na zwrócenie uwagi, że obecnie coraz częściej funkcjonuje model autonomicznego podporządkowania pracowniczego, w którym wykonywanie pracy podporządkowanej ma cechy specyficzne, odmienne od “zwykłego” stosunku pracy.

Jest tak przykładowo w sytuacji osób zatrudnionych w zadaniowym czasie pracy, telepracowników, pracowników mobilnych, zawodów twórczych, osób zajmujących kierownicze stanowiska lub zarządzających zakładem pracy lub jego częścią.

Permanentne wydawanie poleceń tym grupom zatrudnionych jest iluzoryczne. Przeto, kwalifikowanie zawartych z tego rodzaju osobami umów w odniesieniu do klasycznego modelu podporządkowania pracowniczego jawi się już jako archetyp.

Nie da się przy tym ukryć, że występowanie podporządkowania autonomicznego przybliża umowę o pracę do rozwiązań zastrzeżonych dla umów cywilnoprawnych (szczególnie umowy-zlecenia). Nie oznacza to jednak, że ot tak istnieją podstawy do wyłączenia z pracowniczego tytułu do ubezpieczeń społecznych. Względnie, bo niemożliwe staje się precyzyjne odróżnienie podporządkowania pracowniczego od zależności właściwych dla zobowiązania cywilnoprawnego.

Powstaje pytanie co z wolą stron wyrażoną w chwili zawarcia umowy?

Mało tego, jak traktować poprzednią kontrolę ZUS-u, której przedmiot był podobny do przedmiotu obecnej sprawy, a wówczas nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości w zawarciu umowy o pracę przez ubezpieczonego, będącego już większościowym wspólnikiem oraz prezesem zarządu. Dla lepszego zrozumienia wyjaśniam, że poprzednia kontrola była w 2014 r., zakończona pomyślnie dla spółki, potem długo nie było żadnej kontroli, aż tu nagle w spółce pojawili się kontrolujący z ZUS w 2020 r. Wydaje się, że nie bez znaczenia dla rozstrzygnięcia danej sprawy powinny być okoliczności dotyczące wcześniejszych kontroli ZUS o takim samym zakresie przedmiotowym, które nie stwierdziły nieprawidłowości co do pozostawania w stosunku pracy. Element z tym związany został zupełnie zbagatelizowany przez Sąd, co jest o tyle niebezpieczne, bo premiuje tego rodzaju zachowania przez ZUS na przyszłość. Przy okazji nieźle „obrywa” na tym zasada pewności prawa, a w efekcie zaufanie do organów, jakim przecież jest ZUS.

Nie omieszkam też wspomnieć, że Sąd I instancji w sprawie tutaj opisywanej zamknął rozprawę i wydał wyrok na posiedzeniu niejawnym w otwartym dla pełnomocnika terminie do zajęcia stanowiska w sprawie. Czy złożyłem zarzut nieważności postępowania? Owszem, choć w tym przypadku mam ambiwalentne odczucia, jeśli weźmie się pod uwagę, że sprawa może wrócić tylko z tego powodu do I instancji. Za dużo jednak jest z tym niuansów, aby wątek szerzej rozwijać.

Podsumowując, napisałem owy wpis być może w nazbyt emocjonalnym tonie, co może nie przystoi, ale jeżeli forsuję na blogu już od prawie 8-u lat tezę, że warto odwoływać się od decyzji ZUS, to może czasem w tony nastrojowe trzeba „uderzyć”. Kończąc dodam, że jeżeli już trafi się w spółce (lub jakiejkolwiek firmie) kontrola ZUS, to lepiej od razu, ale przemyślanie reagować, szczegółowo odpowiadać, tudzież nie czekać biernie na być może pomyślne zakończenie sprawy w ZUS. Niestety najczęściej bywa tak, że ZUS przystępuje do kontroli z odgórnie postawioną tezą, którą od początku należy kwestionować. Owszem, nie zawsze się to udaje, ale zazwyczaj warto się o to starać.

W razie potrzeby skorzystania z pomocy zapraszam do poznania oferty naszej kancelarii Radcy kontra ZUS.